Page 7 - Ponad słowami. Maturalne karty pracy
P. 7
Karty pracy krok po kroku
Przykładowa karta pracy – O epoce Karty pracy krok po kroku
Przeczytaj uważnie tekst i wykonaj zamieszczone pod nim zadania.
Zbigniew Herbert
Labirynt nad morzem
Próba opisania krajobrazu greckiego
Wioska nazywa się Psychro. Leży u stóp jednej z najwyższych gór Krety – Dikte. Na nie-
licznych przyjezdnych czeka przewodnik [...]; prowadzi ich ostrą serpentyną pod górę, aż do
miejsca, gdzie otwiera się grota, w której według jednej z legend miał urodzić się Zeus.
Nasłoneczniony stok góry rozwiera się nagle czarną jak węgiel jamą. Przewodnik zapala
świece. Nachylenie poziomów jest gwałtowne. Już po paru krokach ciemności gęstnieją; ogar-
nia zimno i przenikliwa, kamienna wilgoć. [...]
Dlaczego to właśnie miejsce wybrane zostało jako kolebka boga niebios? Czy nie powinien
on raczej urodzić się na szczycie góry lub w rozległej dolinie pełnej słońca? Dlaczego jego po-
czątek wtłoczono w głąb pieczary?
Religia grecka była syntezą ziemi i nieba. Wchłonęła przedgreckie – kreteńskie, azjatyckie,
egipskie elementy. Zasymilowała starą śródziemnomorską tradycję kultów rolniczych o moc-
nym piętnie mistycyzmu1, z całą plejadą żeńskich bóstw ziemi i Wielką Matką – patronką
płodności i urodzaju. Zeus – zdawałoby się najbardziej grecki z greckich bogów – nie był wolny
od tych wpływów. Urodzony w rozpadlinie ziemi, wychowany przez nimfę czy kozę Amalteę,
był zrazu bóstwem drugorzędnym. Jego późniejszy kult i osadzenie na olimpijskim tronie wią-
że się z nowym, już greckim prądem religijnym, wprowadzonym przez pasterzy (a nie rolni-
ków). Cechą tego kultu był jeśli nie zanik, to na pewno ograniczenie agrarnego² pierwiastka
mistycznego, przewaga bóstw męskich, przeniesienie siedziby władców świata z głębi ziemi na
kręgi niebieskie. Grota Zeusa [...] jest ciemną kołyską nowej religii światła.
Wyjście z groty jest wyzwoleniem od dusznych ciemności.
Akropol
Wysoko w górze – on!
Wewnętrzny okrzyk w tonacji jasnej i prawie tryumfalnej. [...]
Nigdy nie przestawałem wierzyć, że Akropol istnieje realnie i spotkanie twarzą w twarz nie
było wcale konieczne dla umocnienia tej wiary. Akropol był cudem rzeczywistym. Nie wodził
zmysłów na pokuszenie, nie obiecywał, że będzie czymś więcej niż jest. Spełniał się cały, był
równy samemu sobie.
Powtarzałem sobie tedy niezdarną formułę: on jest i ja jestem, a ogromna przestrzeń czasu,
dzieląca daty naszych urodzin, kurczyła się, nikła. Byliśmy współcześni. [...]
Wkrótce uświadomiłem sobie, że istnieją we mnie dwa Akropole: dzienny i nocny. Pierwszy
był analityczny, z głową w przewodniku. Sprawdzanie planu, badanie struktury całości, doty-
kanie kamieni, wyobrażanie sobie tego, co zginęło – trochę jak studium anatomii wykopali-
skowego zwierza. [...]
Drugi Akropol – nocny, zapalony na niebie, oddający się spojrzeniu jako całość. Siadywałem
na Wzgórzu Muz [...]. Z dołu, z ubogiej dzielnicy Plaka³, dochodził gwar banalny i codzienny.
Białe domy jarzyły się wapnem w ciemności. W powietrzu unosiła się woń baraniny, oliwy
5